W poprzednim artykule omówiono główne założenia Rozporządzenia (UE) 2023/988 (GPSR) i nowe obowiązki spoczywające na przedsiębiorcach, w szczególności producentach, importerach, dystrybutorach oraz platformach handlowych. Jak już wskazywałem, zmiany wprowadzane na poziomie unijnym wymagają wdrożenia odpowiednich przepisów krajowych, aby organy nadzoru otrzymały uprawnienia do egzekwowania nowych regulacji. Tym razem przyjrzymy się projektowi ustawy o ogólnym bezpieczeństwie produktów z dnia 29 lipca 2024 r., który stanowi kolejny element dostosowania polskiego systemu prawa do GPSR i kreuje nowe regulacje dla polskiego biznesu działającego na rynku UE.
Z uzasadnienia projektu wynika, że celem ustawy jest dostosowanie krajowego systemu nadzoru do jednolitych ram prawnych GPSR, tak aby skutecznie eliminować z rynku produkty niespełniające ogólnych wymagań bezpieczeństwa. Polskie organy nadzoru uzyskają nowe kompetencje i narzędzia, a przedsiębiorcy, którzy nie wdrożą zmian, muszą liczyć się z surowszymi sankcjami, rozszerzoną kontrolą i intensywniejszym monitorowaniem rynku.
Mając w pamięci wnioski z poprzedniego artykułu, trudno nie zauważyć, że dla przedsiębiorców jest to kolejna warstwa złożonych przepisów, których trzeba będzie przestrzegać. GPSR samo w sobie istotnie podnosi wymagania, a krajowe przepisy doprecyzują i uzupełnią te regulacje, dodając nowe obowiązki i poszerzając uprawnienia organów nadzoru. Mamy więc sytuację, w której musimy uwzględnić zarówno zmiany na poziomie unijnym, jak i ich krajową implementację. Jest to duże wyzwanie, bo proces legislacyjny w Polsce trwa, konsultacje publiczne przyniosły wiele uwag, a ostateczny kształt ustawy może jeszcze ewoluować.
Szeroki wachlarz narzędzi dla organów nadzoru i nowe formy kontroli
Jak wskazywałem poprzednio, GPSR już przewiduje szereg środków, które organy nadzoru mogą stosować. Teraz, w projekcie ustawy o ogólnym bezpieczeństwie produktów, Prezes UOKiK oraz wojewódzcy inspektorzy Inspekcji Handlowej otrzymują wyraźną podstawę prawną do żądania informacji, dokumentów, przeprowadzania badań próbek, a w razie potrzeby – powoływania biegłych (por. art. 43 projektu). W praktyce oznacza to, że przedsiębiorcy będą musieli prowadzić bardziej kompleksową dokumentację i w każdej chwili móc ją udostępnić organom. Nie chodzi tu już tylko o dokumentację techniczną samego produktu, ale także dowody potwierdzające spełnienie norm bezpieczeństwa, dane o łańcuchu dostaw czy informacje o wdrożonych procedurach reagowania na sygnały o niebezpiecznych towarach.
Co więcej, przewidziano możliwość prowadzenia kontroli w sposób zdalny, w tym dokonywania „zakupów kontrolnych” bez ujawniania tożsamości inspektorów. To nowe, potężne narzędzie do kontroli sprzedaży na odległość, zwłaszcza w segmencie e-commerce. Jeśli przedsiębiorca prowadzi sklep internetowy i sprzedaje towary, musi liczyć się z tym, że organ może nabyć produkt jako „anonimowy klient” i następnie zlecić badania bezpieczeństwa produktu. Negatywny wynik testów może skończyć się nakazem wycofania towaru, ostrzeżeniami dla konsumentów, a nawet wysokimi karami.
Dla firm to spore wyzwanie – w poprzednim artykule zwracałem uwagę, że transformacja handlu w kierunku kanałów online postawiła przed organami nadzoru nowe zadania. Teraz te zadania zmaterializują się w postaci konkretnych procedur i sankcji w prawie krajowym. Już nie wystarczy zadbać o standardową jakość produktów – trzeba mieć pewność, że produkty są bezpieczne w każdych dających się racjonalnie przewidzieć warunkach, a do tego mieć dobrze opracowane procedury reagowania na żądania organów.
Środki i sankcje administracyjne – presja na compliance
Zarówno z rozporządzenia GPSR, jak i z projektu ustawy, wynika, że sankcje mają być skuteczne, proporcjonalne i odstraszające. To, co było postulatem unijnego prawodawcy, polska ustawa realizuje poprzez istotne podniesienie górnej granicy kar administracyjnych. Mówimy tu o karach finansowych sięgających nawet 1 000 000 zł.
Kary nie ograniczą się zresztą do producentów. Importerzy, którzy wprowadzają towary spoza UE, także zostaną objęci ostrymi sankcjami. To logiczny krok – importer wprowadza produkt do obrotu w UE i w ten sposób odpowiada za jego bezpieczeństwo podobnie jak producent. Dystrybutorzy i platformy handlowe nie są także wolni od ryzyka – jeśli platforma nie usunie treści dotyczących niebezpiecznego produktu, może zostać ukarana. I to nie drobną kwotą, ale sankcją, która ma realną szansę skłonić do maksymalnej ostrożności.
Dla przedsiębiorcy to kolejna porcja obowiązków i kosztów. Trzeba będzie na stałe wprowadzić do codziennej działalności procesy kontroli jakości, audytu wewnętrznego, szkolenia personelu, a także aktualizowanie dokumentacji. W sytuacji, gdy konsultacje publiczne ujawniły wiele uwag ze strony różnych organizacji branżowych, istnieje niepewność czy zakres obowiązków się jeszcze nie rozszerzy.
Kwestie formalne i mechanizmy egzekwowania przepisów
Projekt zakłada też ścisłą współpracę z organami celnymi. Produkty napływające spoza UE mogą zostać wstrzymane już na granicy, jeśli istnieje podejrzenie ich niebezpieczeństwa (por. art. 60 projektu i uzasadnienie). To kolejny aspekt, który omówiłem poprzednio – importerzy będą musieli zadbać o kompletność dokumentacji i pewność, że towar spełnia wymogi. Inaczej, na samym wejściu do UE, produkt może zostać zawrócony lub zniszczony na koszt przedsiębiorcy.
Mechanizmy nadzoru są więc wielowymiarowe: od kontroli wewnątrz kraju, przez zakupy kontrolne online, aż po wzmożone sprawdzanie towarów na granicy. Oznacza to konieczność przygotowania się na różne scenariusze. Jeżeli w danej branży funkcjonuje dużo importu (np. elektronika, zabawki, odzież, akcesoria dziecięce), firmy muszą dołożyć szczególnych starań, aby uniknąć kosztownych wpadek.
Od strony formalnej trzeba też pamiętać o obowiązku udzielania wszelkich informacji organom. To więcej niż tylko dostarczenie dokumentacji technicznej – organy mogą żądać wyjaśnień, specyfikacji technicznych, informacji na temat łańcucha dostaw i innych danych, które pozwalają rzetelnie ocenić bezpieczeństwo produktu. Dla przedsiębiorcy to oznacza konieczność uporządkowania i centralizacji informacji, tak aby na żądanie organów można było je szybko przedstawić. Spóźnienie się lub odmowa przekazania danych będzie rodziła ryzyko sankcji.
Sankcje – surowsze i bardziej odstraszające
Jak już wspomniałem, sankcje finansowe mogą sięgać kwot rzędu setek tysięcy złotych, a nawet miliona. To poziom, który dla wielu MŚP może być wręcz egzystencjalnym zagrożeniem. Istotne jest też to, że decyzje organów mogą mieć natychmiastową wykonalność, np. zakazanie oferowania produktu już w toku postępowania. To rodzi ryzyko strat związanych z zatrzymaniem sprzedaży, nawet zanim sprawa zostanie ostatecznie rozstrzygnięta.
Firmy muszą także uwzględnić, że środki ochrony prawnej od takich decyzji będą ograniczone. Oczywiście istnieją procedury odwoławcze, ale w przypadku produktów potencjalnie niebezpiecznych ustawodawca kładzie nacisk na szybkość reakcji. W efekcie przedsiębiorca musi wdrożyć mechanizmy zapobiegawcze – lepiej samemu wycofać wątpliwy produkt z obrotu czy usunąć wady w ramach opieki posprzedażowej, rękojmi lub gwarancji, niż czekać na nakaz organu i związane z nim koszty oraz sankcje.
System monitorowania i dane o wypadkach
Ważnym elementem projektu ustawy jest krajowy system monitorowania wypadków konsumenckich. Z punktu widzenia przedsiębiorcy oznacza to, że jeżeli w obrocie znajduje się produkt powodujący wypadki (np. zabawka, wózek dziecięcy, sprzęt elektroniczny powodujący oparzenia), informacje o tych incydentach trafią do Prezesa UOKiK. Zgodnie z projektem ustawy system monitorowania będzie nadal funkcjonował, a dane pozyskiwane tą drogą mogą skłonić organ do przeprowadzenia kontroli lub wdrożenia postępowania (uzasadnienie wskazuje jasno, że dane te są istotne w identyfikacji ryzyka).
Dla przedsiębiorcy kluczem będzie bieżące monitorowanie opinii klientów, raportów o wypadkach i szybkie reagowanie na sygnały ostrzegawcze. Jeżeli przedsiębiorca sam podejmie działania – np. dobrowolnie wycofa produkt z obrotu, poinformuje konsumentów o ryzyku, naprawi wadę – to może uniknąć nakazów i sankcji. Natomiast brak reakcji będzie działał na jego niekorzyść, a organy, posiadając już dane z systemu monitorowania, mogą szybko wyciągnąć konsekwencje.
Niewiadome wynikające z konsultacji i procesu legislacyjnego
Jak wspomniałem wcześniej, projekt jest na etapie konsultacji publicznych i zgłoszono do niego wiele uwag. Różne organizacje branżowe, izby gospodarcze, stowarzyszenia producentów i importerów zgłaszają wątpliwości oraz postulują złagodzenie pewnych rozwiązań. To oznacza, że ostateczny kształt ustawy może jeszcze się zmienić. Przedsiębiorca, przygotowując się do nowych wymogów, stoi w obliczu niepewności – nie wiadomo, czy finalnie prawo będzie jeszcze bardziej restrykcyjne, czy może niektóre jego elementy zostaną złagodzone.
Taka sytuacja komplikuje planowanie i inwestycje w dostosowanie struktur organizacji do nowych uwarunkowań prawnych. Firmy muszą uważnie śledzić proces legislacyjny, analizy uwag zgłoszonych w konsultacjach (do wglądu jest tabela uwag, wiele organizacji wyraziło swoje stanowiska) i być gotowe na korekty strategii postępowania. Może się okazać, że np. zakres dokumentów wymaganych do okazania organom ulegnie zmianie, lub procedury zakupu kontrolnego zostaną jeszcze bardziej doprecyzowane.
Kolejne przepisy, kolejne formalności – wyzwanie dla przedsiębiorców
To, co najbardziej rzuca się w oczy, to coraz większa ilość przepisów obciążających przedsiębiorców. GPSR wprowadza szerokie, unijne standardy bezpieczeństwa, a polska ustawa rozwija je, precyzuje procedury kontrolne i wprowadza nowe sankcje. Z jednej strony trudno kwestionować słuszność idei – konsumenci powinni być chronieni przed produktami niebezpiecznymi. Z drugiej jednak, dla przedsiębiorców oznacza to kolejne procesy do wdrożenia, kolejne szkolenia pracowników, kolejne koszty związane z testami i audytami.
Równie istotne jest to, że organy nadzoru będą mogły działać bardzo sprawnie i nie będzie łatwo negocjować czy odwlekać egzekucję przepisów. Już w poprzednim artykule sugerowałem, że firmy powinny zainwestować w mechanizmy prewencyjne, takie jak wewnętrzne procedury zapewniania jakości czy identyfikowalności produktów. Po przeczytaniu projektu ustawy to staje się jeszcze bardziej oczywiste. Bez wczesnego przygotowania przedsiębiorca może zostać zaskoczony kontrolą lub natychmiastowym nakazem wycofania produktu z rynku, co w przypadku większych partii towaru oznacza realne, często znaczne koszty.
Koordynacja na poziomie UE i wymiana informacji
Kolejny aspekt istotny dla przedsiębiorców to międzynarodowy wymiar regulacji. GPSR przewiduje wymianę informacji między państwami członkowskimi UE, a krajowa ustawa implementuje ten wymiar na poziomie polskiego systemu nadzoru. Organy krajowe będą mogły wszczynać postępowania w oparciu o powiadomienia z innych krajów, a niezgodność z przepisami w innym państwie europejskim może przełożyć się na działania podjęte w Polsce.
To oznacza, że przedsiębiorca działający na rynku unijnym musi brać pod uwagę także standardy i wyniki kontroli w innych państwach członkowskich. Jeżeli w Niemczech lub we Francji produkt tego samego producenta zostanie uznany za niebezpieczny, polskie organy mogą podjąć zbliżone kroki, korzystając z dostępnych narzędzi i informacji. Dla biznesu jest to argument za tym, aby stosować jak najbardziej rygorystyczne normy i standardy bezpieczeństwa, a nie szukać luk czy odstępstw.
Reasumując: jeszcze więcej trudu w biznesowej codzienności
Ostateczny przekaz dla przedsiębiorców jest prosty: należy spodziewać się nowej, trudniejszej codzienności prawnej i regulacyjnej. Połączenie Rozporządzenia GPSR z projektem ustawy o ogólnym bezpieczeństwie produktów to solidny zestaw wymagań i procedur, które trzeba wdrożyć. Nie jest to chwilowe utrudnienie – to trwała zmiana środowiska, w którym działa przedsiębiorca.
- Będą konieczne procedury identyfikowania i wycofywania wadliwych towarów.
- Trzeba będzie stale monitorować informacje o wypadkach, raportach konsumenckich oraz dane z systemów wymiany informacji między organami.
- Kontrole mogą być wykonywane zdalnie, a organy mogą dokonywać zakupów kontrolnych, więc nawet świadomość, że sprawa stoi na granicy prawa i praktyki, nie wystarczy – należy grać „czysto” i przestrzegać norm.
- Sankcje są tak skonstruowane, że zignorowanie przepisów lub próby ich omijania mogą skończyć się katastrofalnymi stratami finansowymi i wizerunkowymi.
W połączeniu z faktem, że konsultacje nad projektem ujawniły wiele uwag, a finalne brzmienie ustawy nie jest jeszcze znane, przedsiębiorcy stoją przed dużą niepewnością. W takim wypadku jedyną rozsądną strategią jest rozpoczęcie przygotowań już teraz: sprawdzenie standardów bezpieczeństwa własnych produktów, skontrolowanie dokumentacji, przeszkolenie pracowników oraz śledzenie procesu legislacyjnego i uwag organizacji branżowych. Być może część postulatów zostanie uwzględniona, co złagodzi niektóre obowiązki, ale nie można na to liczyć w stu procentach.
Podsumowanie
Reasumując, projekt nowej ustawy to kolejny krok w kierunku pełnego wdrożenia GPSR i poważna rewolucja dla biznesu. Już w poprzednim artykule wskazywałem na konieczność przygotowania się do zmian wynikających z GPSR. Teraz sprawa nabiera jeszcze większej wagi, ponieważ polskie przepisy uszczegółowią i wzmocnią unijne wymogi. Przedsiębiorcy działający na rynku produktów konsumenckich – zarówno w kanale tradycyjnym, jak i online – muszą pogodzić się z nową rzeczywistością. Jest to rzeczywistość wyższych standardów, bardziej uciążliwych kontroli, surowszych kar, a także nowej kultury prewencji i transparentności.Na końcu warto jeszcze raz podkreślić kluczową rolę monitorowania procesu legislacyjnego. Wiele uwag zgłoszonych w konsultacjach może wpłynąć na ostateczny kształt ustawy. Jeśli
